Wczorajszy wieczór, pełny wrażeń. Laura cała nabuzowana wróciła do domu i zamknęła się w pokoju. Nie zwracała nawet uwagi na pukanie do drzwi, wiedziała że to Vanessa chce z nią pogadać, ale nie miała na to ochoty. Wkurzyło ją to, że jej starsza siostra ma chłopaka, a ona nic o tym nie wie. Ma świadomość, że nie mają zbyt dobrego kontaktu, ale należało jej się trochę zaufania. A zwłaszcza od własnej, rodzonej siostry. Napełniona emocjami, przebrana w piżamę, zgasiła światło i położyła się spać.
*
Nastąpił sobotni ranek. Godzina 8 rano. Laura otworzyła zaspane oczy, po czym je przetarła. Wstała leniwie z łóżka i przeciągnęła się. Wiadomość, że zostaje w domu i nie idzie na wykłady, pierwszy raz w życiu ją zasmuciła. Musi siedzieć z Vanessą, z którą aktualnie jest pokłócona. Podeszła do szafy, wybrała strój na dzisiaj i skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, gdy wyschła ubrała się. Nałożyła fluid, puder i pomalowała rzęsy. Włosy związała w wysokiego kucyka. Wyszła z łazienki do pokoju i włożyła piżamę pod poduszkę. Robiła wszystko by opóźnić wyjście z pokoju. Gdy poczuła, że jest bardzo głodna, westchnęła i wyszła. Delikatnie stąpała po panelach i przysłuchiwała się, czy czasem Vanessa nie jest w pobliżu. Gdy spostrzegła, że nie ma jej w drugiej łazience, jej pokoju czy salonie, miała nadzieje, że w kuchni też jej nie spotka. No tak, nadzieja matką głupich. Jak tylko przekroczyła próg, zobaczyła czarnowłosą przy stole.
- Hej.- mruknęła pod nosem.
- Cześć, Lau.- powiedziała z uśmiechem. Jak ona może się uśmiechać?
Zaczęła wyciągać potrzebne składniki na omleta, gdy Vanessa się zaśmiała. Brunetka zdziwiona odwróciła się do niej.
- Zrobiłam ci kanapki, są w lodówce.
Laura z wymuszonym uśmiechem schowała jajka, mleko, mąkę i wyjęła talerz z przygotowanym śniadaniem. Wyjęła kubek i nalała sobie soku. Usiadła na drugim końcu stołu i nie zwracała uwagi na siostrę.
- Co ty taka nie w humorze? W ogóle dawno nie widziałam cię z Anselem, coś się stało?- zagadywala Vanessa, powoli popijając kawę. W Laurze już powoli buzowało, dlaczego ona odstawia takie szopki, czy ona serio nie widzi, że coś jest nie tak?- Halo? Ziemia do Laury!
- Ile jesteście razem?- brunetka spojrzała złowrogo na siostrę, oczekując szybkiej odpowiedzi.
- Pięć miesięcy...- szepnęła Van, która wiedziała, że ta rozmowa źle się skończy.
- Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? Oh, przepraszam. Może chciałaś to ukrywać do waszego ślubu?! Ah, czy może to też byś przede mną zataiła? Myślałam, że chociaż trochę mi ufasz i jesteś w stanie powiedzieć mi, że masz chłopaka.
- Ufam ci, Lau. Tylko zrozum mnie. Nie okazywałaś żadnych emocji, kiedy chciałam ci to powiedzieć. Zlewasz mnie cały czas! A tak nagle interesuje cię moje życie?
- Od zawsze mnie interesowało.
Laura rzuciła jej ostatnie spojrzenie, odstawiła talerz do zmywarki, po czym wyszła z domu. Skierowała się wolnym krokiem do parku. Minęły już cztery dni od jej kłotni z Anselem, a oni dalej się do siebie nie odzywają. Cholernie za nim tęskniła, nie wiedziała co ma zrobić, by on jej wybaczył. Zwalała ciągle na niego winę, a dopiero sama zauważyła jak swoim zachowaniem go krzywdziła. Teraz doceniła jego rolę w jej życiu, że nawet przez jej humorki zawsze przy niej był. Zawróciła się i podeszła pod drzwi jego domu. Wahała się czy zapukać, ale strach przed tym, że on nie chce jej widzieć wygrał i już chciała odchodzić, gdy drzwi się otworzyły. Przerażona odwróciła wzrok w tamtą stronę i zobaczyła jego. Opierał się o witrynę ze smutnym wyrazem twarzy.
- Oh, Ansel.- w jej oczach pojawiły się łzy i rzuciła się chłopakowi na szyję.- Tak bardzo cię przepraszam.
- Już dobrze, piękna. Tęskniłem.- mocniej ją przytulił.
*
Sobota u Lynch'ów w pewnym stopniu rozpoczęła się jak zwykle. Wspólne śniadanie i rozmawianie o planach na dzisiejszy dzień. Tylko jeden członek rodziny siedział cicho i dubał widelcem w swoim omlecie biszkoptowym. Ross od czasu do czasu zerkał na uśmiechnięte twarze rodzeństwa czy rodziców. Jak zwykle nie zwracali na niego uwagi, chyba że z prośbą o podanie czegoś. Chciał wstać od stołu i pójść zamknąć się w pokoju, ale nie chciał robić przykrości swojej matce. Kochał ją i doskonale wiedział że ona jego, nawet gdy on podniesie na nią głos lub popełni błędy. Podziwiał ją jak wspaniale każdego z nich wychowała, jak cudownie przekazała im wiedzę o świecie i pomogła odnaleźć pasję. Dzięki niej Ross gra na gitarze, Riker występuje w Dancing with the stars i można tak dalej wymieniać. Dopiero teraz zauważył jak wszyscy się w niego wpatrują.
- Mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytał z lekka zmieszany.
- Pytaliśmy się czy podoba ci się pomysł wyjazdu do Las Vegas.- Rydel spojrzała na niego z błyskiem w oku. Oczywiście chciał odpowiedzieć nie, ale nie mógł zrobić przykrości swojej rodzinie. Właśnie tego w sobie nie lubił, zrobiłby wszystko by osoba nie miała zawodu na nim.
- Tak, pewnnie jedźmy tam.- uśmiechnął się i spuścił wzrok. Gdy kątem oka zauważył, że Stormie wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze, szybko zaproponował pomoc i zgarniał kubki po herbacie. Wszedł za kobietą do kuchni i włożył naczynia do zlewu, to samo uczyniła Stromie. Podwinął rękawy i spojrzał na matkę.
- Dzisiaj ja pozmywam.- delikatnie się uśmiechnął co kobieta od razu odwzajemniła.
- Dobrze, synku.- przytuliła Rossa do siebie, co go bardzo zaskoczyło ale przygarnął ją mocniej.
*
Godzina 20:30, dom Marano. Laura stała przed lustrem i dokonywała ostatnich poprawek w wyglądzie przed przyjściem Esther. Blondynka jakimś cudem przekonała dziewczynę na pójście do klubu. Obie miały przyjść z osobą towarzyszącą, taki był plan Esther. Laura pogodzona z Anselem od razu o nim pomyślała i szybko zaproponowała wspólne wyjście na co chłopak się zgodził. Wybiła 20:40 i zabrzmiał dzwonek do drzwi, które szybko poszła otworzyć. W progu ujrzała bruneta, więc szybko się do niego przytuliła.
- Oj, cholernie mi tego brakowało.- zaśmiał się.
Laura zaczęła powoli zbierać się do wyjścia, zgarnęła torebkę, założyła tradycyjnie trampki i ostatni raz poprawiła włosy. Wyszli z domu brunetki i wsiedli do auta Ansela. Z Esther mieli się spotkać na miejscu. Gdy dojechali, szybko znaleźli miejsce do zaparkowania. Stanęli w kolejce do klubu, która nie była aż taka duża, więc niecierpliwej Laurze udało się w niej ustać. Gdy weszli do środka brunetka szybko odnalazła przyjaciółkę wzrokiem, złapała Ansela za rękę i zaczęła przepychać się przez tłum.
- Hej, Es.- pocałowała blondynkę w policzek na przywitanie.
- Hejka, Lau.
Przedstawiła Ansela dziewczynie, a ten jako prawdziwy dżentelmen ucałował jej dłoń, czym spowodował rumieńce na jej twarzy.
- Mój znajomy poszedł do toalety, zaraz będzie.
Jak powiedziała Esther, tak było. Do ich stolika podszedł dobrze znany Laurze- blondyn.
- Ross?
________________
HEEEJKA
kolejny rozdział dodany, juhu
PRZEPRASZAM ŻE JEST KRÓTKI, DOSKWIERA MI BRAK WENY KURCZE
co tam u was misiaczki?
PRZEPRASZAM NAJMOCNIEJ ZA BŁĘDY (pisałam na telefonie eh)
PS kto zostawi po sobie jakiś znak jest fajny (i tak jesteście lel) ale chce wiedzieć ile was jest ehe
/Wasza kochana Sylwiaaaa
Mega! Chcę więcej, nie mogę się już doczekać!
OdpowiedzUsuńCudny rozdział!
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Esther wzięła ze sobą Rossa. Ciekawe, co się dalej stanie.
Dawaj szybko next. :*
Świetny <3
OdpowiedzUsuńBuziaczki <3
Super super super rozdział! Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńMegasuperfajowy jak zawsze, mogłabym czytać taka książkę, (masz może w planach napisanie jakiejś?)
OdpowiedzUsuń-MonicK
podoba mi się jak piszesz kiedy możemy spodziewać się nexta ?
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://fasionsstyle.blogspot.com/
Cudowny <3
OdpowiedzUsuń