środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział 9

 
      Laura rozłożona na kanapie wpatrywała się w sufit i powstrzymywała się przed zaśnięciem. Gdy mijały kolejne minuty, przymknęła powieki i zaczęła przysypiać. Już prawie oddała się w objęcia Morfeusza, gdy drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem,a do uszu doszło obijanie się siatek o ściany i głośne dyszenie przybysza. Z niechęcią wstała z kanapy i zwróciła się w stronę przedpokoju. Nie minęło zbyt wiele czasu, a przez futrynę wleciał blondyn obładowany zakupami.
- Może ci jakoś pomóc, co?- Brunetka wyciągnęła ręce po siatki.
- Nie, nie trzeba.- wydusił i ruszył w stronę kuchni. Zahaczył nogą o róg dywanu i runął jak długi na ziemię.
- Może jednak pomogę, ciamajdo.- Laura zaśmiała się i zaczęła zbierać produkty. Blondyn uśmiechnął się nerwowo i sięgnął po resztę siatek i poszedł za dziewczyną do kuchni. Brunetka zaczęła rozkładać zakupy, a Ross rozwalił się na krzesełku przy stole, uspokajając oddech.
Laura wyszukała przepisy od Rydel i patrzyła czy na pewno blondyn wszystko kupił.
- Nie zabrałeś oliwek?! To podstawa sałatki greckiej!
- Przecież ty ich nie lubisz!
- Skąd ci się taka bzdura wzięła?
Laura skrzyżowała ręce i popatrzyła zdenerwowana na Rossa. Ten zaś zaczesał grzywkę, podrapał się po karku i spojrzał na nią.
- Nie mam więcej argumentów.- Uśmiechnął się do niej szeroko, za co dostał cebulą w głowę.
- Dobra, Delly napisała, że mamy zrobić mac&cheese, spaghetti, makaron ze szpinakiem, sałatkę grecką i piernika. Kto to wszystko zje?!
- No wiesz, na przykład moi wiecznie głodni bracia i przyszły szwagier.- Blondyn się zaśmiał i dźgnął ją delikatnie w żebro, czym spowodował jej śmiech.
- Czyli, zacznij kroić pomidory, sałatę, ogórki, fetę, paprykę i cebulę. Ja zajmę się makaronami i ciastem.- Puściła mu oczko, co spowodowało delikatne rumieńce u chłopaka.
  Minęło półtorej godziny, oba makarony zrobione. Laura zaczyna wykładać składniki na masę piernika. Ross męczy się z krojeniem cebuli. Policzki całe mokre od łez, ale chłopak się nie poddaje. Po chwili słychać głośne syknięcie i upadający nóż. Brunetka szybko zwraca się w stronę blondyna i widzi jak ściska on dłoń. No po prostu jedna wielka ciamajda, Laura mruknęła pod nosem. Sięgnęła po ścierkę i podeszła do chłopaka. Oplotła materiałem rękę i złapała go pod ramię.
- Chodź do łazienki opatrzyć te rany.
Gdy weszli do pomieszczenia, od razu kazała usiąść mu na muszli i czekać. Ross robił wszystko co kazała, przyglądał się jej, jak ledwo dosięga do szafki, jak wyjmuje apteczkę, jak w skupieniu szuka potrzebnych rzeczy, jak związuje włosy w niedbałego koka. Wszystko co robiła, tak bardzo go interesowało.
- Dobra, Ross. Powrót na ziemię!- pokręcił głową i spojrzał w dół, chowając zarumienione policzki.- Pokaż tę rękę.
Laura delikatnie rozwijała ścierkę, by nie sprawić chłopakowi bólu.
- Mogę wiedzieć, jakim cudem rozciąłeś sobie aż trzy palce?
- Przy takiej pomocy w kuchni, ciężko się skupić.- Uśmiechnął się zawadiacko i puścił jej oczko.
- Czy jakby potrąciło cię auto i byłbyś w stanie krytycznym też byś tak śmieszkował?- zaśmiała się i z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Jeżeli byłabyś wtedy przy mnie, to z przyjemnością, tylko po to, by zobaczyć twój uśmiech.- Blondyn zabawnie poruszał brwiami.
- Opanuj się, Ross!- Brunetka szturchnęła go w ramię. Nie mogąc opanować śmiechu, starała się dobrze zawinąć bandaż.- Gotowe!
- To była najlepsza wizyta lekarska w życiu.
- Już się tak nie podlizuj i tak będziesz mi pomagał.- zaśmiała się i wyszła z łazienki.

~*~
     Riker podjechał pod budynek i czekał aż Vanessa skończy pracę. Ciągle myślał jak pokazać jej, że bardzo mu na niej zależy. Spotykają się prawie pół roku. Mimo że codziennie jej powtarza, jak ją kocha., to nie jest jeszcze to coś. Myślał nad oświadczynami, ale przecież to jeszcze za szybko. Stwierdził, że dobrym pomysłem, może okazać się wyjazd za granicę, we dwójkę. Blondyn odkąd pamięta nigdy nie starał się tak o jakąkolwiek dziewczynę. Vanessę poznał dziesięć miesięcy temu. Ciągle miał w myślach, dziewczynę, która rumieniła się za każdym razem, jak na nią spojrzał. Dopiero jak drzwi się otworzyły, a do auta wsiadła Vanessa, oprzytomniał i spojrzał w jej stronę.
- Cześć, piękna.- Dał jej buziaka w policzek, a ona westchnęła.- Co się dzieje?
- Zadzwoniła dzisiaj moja mama, jutro przyjeżdżają.
- To chyba dobrze, dawno się nie widzieliście.
- Dla mnie w sumie tak, ale jak zaczną się pytania do Laury, to będzie bardzo źle.
    Chłopak zaśmiał się, odpalił auto i ruszył w stronę galerii na umówione zakupy.
- A u ciebie co tam słychać?- Uśmiechnęła się, patrząc na drogę.
- Siedziałem sam w domu, Ross jest u Laury, Rydel i Ell na jakimś spotkaniu, a tak to nuda.- blondyn wzruszył ramionami.
- Chwila, chwila. Ross jest u Laury? U mojej Laury? U Laury Marano?
- Tak, właśnie u niej.- Riker wybuchnął śmiechem i spojrzał kątem oka na reakcję dziewczyny. Siedziała ona z szerokim uśmiechem, nie da się opisać tak dużej radości.
- Myślałem, czy nie wyjechać gdzieś, na przykład do Chorwacji, Włoszech, na jakiś tydzień.
- Ale, że sam?
- Nie! Wiesz, z taką pięknością.
- Mogę wiedzieć z kim się spotykasz na boku?
- Oh, Van. Dobrze wiesz, że mi o ciebie chodzi.- Spojrzał na nią i puścił przelotnie oczko.
- Dobrze wiesz, że lubię się z tobą droczyć, no i z przyjemnością.- Dała mu buziaka w policzek.
- Ty tego nie lubisz, ty to kochasz! Bardzo się cieszę.- Blondyn uśmiechnął się i zaparkował pod galerią.

~*~
   Po zakończeniu filmu, Esther i Ansel wciągnęli się w żywą dyskusję na temat obsady i fabuły. Dziewczyna bardzo się cieszyła, że Laura poleciła jej znajomość z brunetem. Śmiechów nie było końca, ciągle nowe tematy do rozmów. Wiedziała, że ta znajomość nie zakończy się na jednym lub dwóch spotkaniach, na pewno będzie ich o wiele więcej. Nagle Ansel westchnął i spojrzał w dół.
- Coś się stało?- Spojrzała na niego zmartwiona.
- Tak bardzo przypominasz mi małą Lau.
- Dlaczego tak mówisz?
- Ona też kiedyś taka była, zwariowane ubrania, różnie uczesane włosy, ciągły uśmiech.
- Więc co się stało z dawną małą Laura?
- Po prostu, dorosła.
- Przyjaźniła się tylko z tobą. Wiedziała, że mimo wszystko jesteś przy niej i zawsze będziesz. Teraz poznała nowych ludzi, którzy na pewno jakoś na nią wpłyną. Daj jej jeszcze trochę czasu.
- Dziękuję, Es.- Zgarnął dziewczynę do siebie i mocno przytulił.- Nie uważasz, że ona i Ross, byliby udaną parą? Oboje takie uparciuchy.
- Czas pokaże.
Oboje się zaśmiali i ruszyli w stronę domu blondynki. Zaczęli gawędzić na temat, kogo z aktorów by ze sobą spiknęli. Gdy doszli pod drzwi wejściowe, Ansel ponownie przytulił Esther.
- Dziękuję, za miłe popołudnie.- powiedziała i uściskała bruneta.
- To ja dziękuję, za miłe towarzystwo.- Uśmiechnął się i spojrzał nerwowo w dół.- Słuchaj, Es. Może to i za wcześnie na takie pytanie, ale czy zostaniesz moją...
- Dziewczyną? Ansel, to za szybko, wybacz.
- Nie, nie! Chodziło mi, czy zostaniesz moją...
- Żoną? To zdecydowanie się pośpieszyłeś! - Dziewczyna ponownie mu przerwała, a brunetowi ręce opadły.
- Przyjaciółką! - Wzniósł ręce do góry i wybuchnął śmiechem, a Esther zaraz po nim.
- No pewnie, że tak.- Rzuciła mu się na szyję i pocałowała go w policzek. Powoli się od niego odsunęła. - Do zobaczenia, Ansel.
  Weszła do domu, a on z niedowierzaniem pokręcił głową i ruszył w stronę swojego mieszkania.

~*~
    Vanessa i Riker weszli do jej domu i od razu usłyszeli głośne śmiechy. Van upuściła torby z ubraniami i szybko pobiegła w tamtym kierunku. Riker podążył za nią i spokojnym krokiem wszedł do kuchni. Jego dziewczyna z boku patrzyła, jak Ross i Laura prowadzą rozmowę i patrzyła na uśmiechniętą twarz siostry.
- Może tak się przyłączymy?- Blondyn objął ją w talii i pociągnął do środka pomieszczenia. Laura spojrzała na nich zdziwiona.
- Nawet nie słyszałam, jak weszliście.- Zaśmiała się, a Ross jej zawtórował.
- Laura, spotkanie z rodzeństwem przełożyłam na kiedy indziej, jutro przyjeżdżają rodzice.
- Czyli na darmo prawie odkroiłem sobie trzy palce?! - zawył Ross i schował twarz w dłoniach.
- Co? Jak to się stało?- Riker spojrzał zdziwiony na brata i dopiero zauważył bandaż na dłoni.
- Ross kroił cebulę i się stało.- Laura wskazała na opatrunek.
- Chwila. Ross coś kroił? Był na zakupach? Dziewczyno, jesteś cudowna!
- Jakbym tego nie robił na co dzień.- Młodszy blondyn mruknął pod nosem.
- Bo nie robisz, bracie.- Riker poklepał go po ramieniu, a siostry Marano wybuchły donośnym śmiechem.

~*~
    Następny dzień. Godzina 8 rano.
Laura przeciera zaspane oczy, obudził ją hałas z dołu. Powoli wstała z łóżka i szurając stopami o podłogę ruszyła do salonu. Zobaczyła krzątających się rodziców.
- Rodzice? Mieliście być po południu.
- Kochanie, dobrze wiesz, że to nie w naszym stylu być tak późno.- Ellen podeszła i ucałowała córkę, zaraz po niej Damiano uściskał Laurę.
- Laura! Mogłabyś przestać tak hałasować?! - Vanessa otworzyła drzwi od sypialni i przeżyła poranny szok. Zawstydzona podbiegła i rzuciła się rodzicom w ramiona.
- Jak zwykle miłe przywitanie, dziewczynki.- zażartował mężczyzna.
  Rodzina zasiadła do porannej kawy, oczywiście zaczęła się ożywiona rozmowa na temat sukcesów Vanessy. Laura tymczasem beznamiętnie mieszała cappuccino.
- A ty Lauro? Jak twoje życie towarzyskie?
Vanessa wyjęła szybko telefon pod stołem i wystukała sms'a do Rikera, by przyjeżdżał jak najszybciej i by zgarnął któregoś chłopaka ze sobą. Laura już delikatnie wkurzona, wymusiła uśmiech i spojrzała na rodziców.
- Cóż, jakoś leci.
- Może coś więcej?
- To nie jest, wasz int...- Marudzenia Laury przerwał dzwonek do drzwi. Vanessa zerwała się z miejsca i poszła otworzyć drzwi, skierowała się z braćmi do kuchni, gdzie siedziała reszta rodziny.
- Hej, kochanie.- Laura odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętego Rossa. Spojrzała na zadowolonych rodziców i na szczęśliwą Vanessę. A złość w niej coraz to bardziej rosła.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz?- Rzuciła do Rossa i spojrzała na niego złowrogo.
- Widać, że mojej dziewczynie humorek nie dopisuje, chodź do mnie. Buziak radości ci dam.- Młodszy blondyn nachylił się do Laury, a ta ręką odepchnęła jego twarz, czym spowodowała zdziwienie u swoich rodziców.
- Laura, dziecko. Co ci się dzieje?
- Nieważne.
Brunetka wstała, popchnęła Rossa, by zszedł jej z drogi i zostawiając zdziwioną rodzinę wyszła z domu. Skierowała się w stronę ulubionej kawiarenki. Weszła naburmuszona do środka i usiadła przy pierwszym lepszym stoliku.
- Na poprawę humoru, gorąca czekolada, Laurusiu.- Pani Marie, właścicielka kawiarenki postawiła przed dziewczyną kubek i poczochrała jej włosy.
- Nawet nie mam czym zapłacić, nie mogę tego przyjąć.
- Ja zapłacę.- Spojrzała przed siebie i dopiero spostrzegła siedzącego przy tym samym stoliku bruneta. Pani Marie przytaknęła i odeszła z uśmiechem.
- Nie trzeba, nie musisz za mnie płacić.- Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Oj, Lauro. To drobiazg, w porównaniu z wydatkami na Rydel.- Zaśmiał się i popił swoją mrożoną kawę.
- Rocky?
- Nie, jestem Ell.- Brunet zaśmiał się, a Laura spaliła buraka.
- Przepraszam cię, nie chciałam.- Założyła kosmyk za ucho.
- Nic się nie stało, Lau. W ogóle dlaczego jesteś w piżamie i przyszłaś taka zła?- Chłopak oparł głowę na dłoni i wpatrywał się w jej oczy. Zaśmiał się, z reakcji Laury która zdziwiona spojrzała w dół i potem przejechała dłonią po twarzy.
- Nie wiem, czy chciałbyś tego słuchać.
- Spokojnie, nigdzie mi się nie śpieszy i chętnie porozmawiam, samemu było tutaj dość nudno.- Uśmiechnął się szeroko, co brunetka odwzajemniła. Opowiedziała mu całą sytuację z rana, od przywitania rodziców, po przyjście Rikera i Rossa, aż do wyjścia z domu i przyjścia tutaj. Była pod wrażeniem, że Ellington w takim skupieniu wsłuchiwał się we wszystko, co ona mówi.
- Nie masz co się denerwować. Vanessa pewnie przewidziała pytania o twoją połówkę i chciała jakoś zaradzić. Ross jak zwykle żartowniś, ale to porządny chłopak. Na miłość nie czekaj, sama przyjdzie, coś o tym wiem.- Zaśmiał się i zaczął opowiadać jej jak on i Rydel się spotkali, jak zaprosił ją na pierwszą randkę, poprosił o rękę.
______________
GORĄCE POZDROWIENIA Z CHORWACJI MISIACZKI
wybaczcie błędy, ale pisałam z telefonu!
jak tam u was? Ktoś tu jeszcze jest?
KOCHAM
/Opalona na raczka Sylwia
(CZY TYLKO JA KOCHAM TAK TO ZDJĘCIE)

czwartek, 4 sierpnia 2016

Rozdział 8

Od kilku długich minut szorowała palce od stóp, gdyż pod paznokcie dostała się jej marmolada. Burcząc cicho pod nosem, co chwilę zerkała na zegarek. Umówiła się z Rydel na 11, z była 10:48. Chyba na przyszłość zamontuję sobie motorek.
Dom wypełniło głośne pukanie - nie, walenie - do drzwi. Laura zadrżała ze strachu i zbyt mocno pociągnęła pumeksem po stopie. Po palcach zaczęła spływać jej krew. Jednak marmolady całkowicie się pozbyła. Zbiegła po schodach z ręcznikiem owiniętym wokół stopy i rzuciła się w kierunku drzwi. Nim zdążyła się zatrzymać, wpadła na osobę uchylającą drzwi.
- Nie ma jak wielkie przywitanie! - zawołała Rydel ściskając Laurę. Blondynka najwyraźniej źle odebrała reakcję dziewczyny, za co ta była jej dozgonnie wdzięczna. - Hej, ty jeszcze w piżamie?
Laura zarzuciła mokre włosy za ramię i już chciała zacząć przepraszać, gdy jej przygotowane wypociny wyprzedził radosny okrzyk blondynki:
- W KOŃCU MAM OKAZJĘ PRZEPROWADZIĆ NA KIMŚ METAMORFOZĘ!
- Nie ma mowy! - wrzasnęła Laura po dobrych kilku sekundach otrząsając się z szoku. - Nie będę króliczkiem doświadczalnym.
- Otóż będziesz i nie masz tu nic do gadania.
- Nie zmusisz mnie. Umowa była na spacerek, a nie pokaz Victoria's Secret.
Rydel nabuczyła się i skrzyżowała ręce na piersi. Laura wywróciła oczyma i westchnęła głęboko, okazując dezaprobatę.
- Masz pięć minut. - Na twarzy Rydel zagościł tak szeroki uśmiech, że nie sposób było go zignorować. Laura uśmiechnęła się delikatnie i zaprowadziła dziewczynę do łazienki.

*

- Gdzie jest ta zapiekanka, co ją wczoraj robiłaś?
- Oh, nie wiem.
- Laura? Wybacz, chyba pomyliłem numery, chciałem pogadać z Dells.
- O tak, proszę pogadaj z nią i powiedz, żeby odczepiła się od moich włosów.
Ross zachichotał cicho.
- Metamorfoza w stylu panny Lynch? - Zgadł.
- W pełnym tego słowa znaczeniu.
Do uszu chłopaka doszło głośne trajkotanie siostry, która najwyraźniej wcale nie przejmowała się tym, że Laura jej nie słucha.
- Może wpadniesz do nas? Co prawda nie mamy tu żadnej zapiekanki, ale znajdzie się coś sprzed miesiąca. - jęknęła dziewczyna, najwyraźniej zdegustowana całym zamieszaniem wokół jej osoby ze strony blondynki.
- Brzmi fantastycznie. Ale przyznaj, że chcesz mnie tam tylko dlatego, żebym ocalił cię przed Rydel.
- Trafiłeś w samo sedno.
Ross rozłączył się i zbiegł po schodach do kuchni. Zastał tam zrozpaczonego Ellingtona.
- Coś się stało? - zaczął. Ell zlustrował go wzrokiem, a jego oczy zaszły łzami. - No co ty, stary, ty płaczesz?
Chłopak wykrzywił usta w podkówkę i podał blondynowi laptopa. Na ekranie widniała strona portalu randkowego, a na samym środku znajdowało się zdjęcie Rydel.
- Ja już jej nie wystarczam?!
Ross miał ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak powstrzymał się widząc, że jego przyjaciel naprawdę przejął się całą sprawą.
- To przecież nie ona założyła to konto. Nie jest aż taka głupia. - pocieszył bruneta. Ten jednak nie dał się przekonać.
- To ciekawe, bo kto oprócz niej wie, jaki nosi numer stanika
- A ty wiesz? - Ross uniół brew.
- Nie! Nikt nie wie! A on tu jest wpisany.
Blondyn wzniósł oczy ku niebu i starał się zachować cierpliwość. Oparł dłonie o blat i przeszył przyjaciela wzrokiem.
- W takim razie ten rozmiar może być zmyślony. Poza tym Delly nie lubi żelków ani pianek. - Ross wczytał się w tekst. - Ale... ale znam kogoś, kto lubi.
Rozbawiony blondyn obserwował, jak twarz bruneta przyjmuje wszystkie możliwe barwy, od żółtego po granatowy, kończąc na czerwonym. Z jego ust wydobyło się ciche Rocky i już go nie było.

*

Laura trzęsącymi się dłońmi odłożyła telefon na biurko. Zaprosiła Rossa w zasadzie dlatego, żeby jej siostra się ucieszyła. Choć, nie można się było oszukiwać, potrzebowała superbohatera, który uratowałby ją przed mękami Rydel. Mimo że Laurze przyjemnie było oglądać spełniającą się blondynkę, miała dość ciągnięcia za włosy i kruszącego się tuszu do rzęs.
Ross pojawił się po pół godzinie. Dziewczyna pierwszy raz od dłuższego ucieszyła się na jego widok.
- Przyjechała pomoc! - krzyknął w drzwiach łazienki.
- Rychło w czas. - prychnęła niezadowolona. - Rydel zastosowała na mnie już większość swoich tortur.
Blondynka dała Laurze kuksańca, a ta odwdzięczyła się tym samym. Ross przysiadł na wannie przyglądając się poczynaniom siostry..
- Ale nie powiem, te tortury wyszły ci na dobre. - Wzruszył ramionami.
- Piękne dzięki. - Laura posłała mu mordercze spojrzenie. - Mam rozumieć, że w takim razie nie obędę się bez ton makijażu, żeby wyglądać jak człowiek?
- Coś w ten deseń.
- Dzięki.
- Powtarzasz się.
Rydel uśmiechnęła się od ucha do ucha widząc efekt końcowy. Laura spojrzała na swoje odbicie pod każdym kątem i nadal nie wiedziała, skąd w blondynce tyle entuzjazmu. Wyglądała prawie jak zwykle. Jedyną różnicą było to, że jej oczy powiększyły się dwukrotnie.
- No i wyglądam jak kosmita - uśmiechnęła się Laura, a Rydel i Ross jęknęli w tym samym momencie.
- Wyglądałaś - Ross zaakcentował ostatnią sylabę uśmiechając się zawadiacko.
- Możesz przestać mnie krytykować? Sam nie wyglądasz jak Apollo - stwierdziła brunetka i zerwała się ze stołka. Zbiegła po schodach i dopadła soku. Wypiła dwulitrowy karton za jednym zamachem. Odetchnęła z ulgą.
Na kuchence leżała karteczka. Dziewczyna chwyciła ją i zaczęła czytać:
Hej, błagam, nie zabij mnie. Zaprosiłam do nas na wieczór Lynchów, a nie ma nic w lodówce, no i trzeba coś przygotować. Mam awaryjne spotkanie w pracy, gdyż koleżanka zaszła w ciążę i musimy nagrać jak najwięcej, zanim brzuszek stanie się widoczny. Była byś tak miła i ugotowała co nie co? Kocham, Vanessa.
- No super - westchnęła Laura, a w tym momencie w kuchni zjawił się niejaki blondyn. Ignorując obecność dziewczyny, złapał za karteczkę.
- O, jak mi przykro - powiedział ze smutkiem, ale w kącikach jego ust majaczył uśmiech. - Chyba nici z wypadu na miasto.
- Chyba tak - jęknęła Laura. Zajrzała do lodówki - Vanessa nie kłamała, była CAŁKIEM pusta. No dobra, na jednej półeczce leżała mała cebula. To wszystko.
- Spoko, zrobisz zupę cebulową - Ross wyszczerzył zęby w uśmiechu. Rydel pojawiła się zaraz potem i również dorwała się do karteczki. Czy w tym domu jest choć trochę prywatności?! 
- Przykro mi, ale ja ci nie pomogę - zasmuciła się Dells - Ell wysłał mi wiadomość z prośbą o pilne spotkanie. Wyślę ci SMSem przepisy jak chcesz. - Poklepała brunetkę po ramieniu i wybiegła z domu nie czekając na odpowiedź.
Laura zajrzała do szafki. Ich zapas żywności składał się z płatków śniadaniowych, dwóch kromek chleba i popcornu. No i cebuli.
- Ej, czekaj, kolego - zawołała Laura widząc Rossa kierującego się w stronę wyjścia. - Nie tak szybko! Ty chyba nie masz nic do roboty? A więc od teraz właśnie masz.
Zatrzymała chłopaka w ostatniej chwili, a ten spojrzał na nią blado.
- No co? - skrzywiła się. - Ja nie gryzę. Teraz to właściwie nie mam już czego. - zaśmiała się pokazując na lodówkę.
- Jeny, Lau. W życiu nie słyszałem tak suchego żartu. - Pokręcił głową, a Laura zarumieniła się odrobinę.
- Ale pomóc mi możesz. Sorry, musisz.
- Nie, nie muszę. I nie chcę. Słuchaj, gotując makaron potrafię spalić garnek. Co dopiero mówiąc o cebulowej.
- Nie będzie żadnej cebulowej! - wrzasnęła Laura wznosząc ręce ku niebu. - Leć kupić coś na sałatkę grecką, jarzynową i co tam ci jeszcze przyjdzie do głowy. No już - Wypchnęła blondyna z domu i pobiegła do kuchni z prędkością światła.
- Zapowiada się ciekawie - powiedziała do siebie i uśmiechnęła się gorzko.

*

Riker siedział na kanapie i udawał, że czyta gazetę. Tak naprawdę ciągle myślał o Vanessie. Cholera, gdyby ona wiedziała, jak strasznie mi na niej zależy. Cały dzień krzątał się po domu i nie mógł sobie znaleźć zajęcia. Od jakiegoś czasu zachowywał się jak jakiś Romeo i czuł się z tym jak rąbnięty frajer. Postanowił zadzwonić do Rossa, żeby przestać w końcu myśleć o skomplikowanych, życiowych sprawach.
- Ross?
- Obecny.
- Czy ty jesteś w sklepie? - zdziwił się Riker słysząc cichy gwar i stłumione hałasy.
- Laura mnie zmusiła - powiedział z żałością, a Riker uśmiechnął się łobuzersko.
- Laura?
- No przecież mówię. Słuchaj, co jest potrzebne do sałatki greckiej?
- Oliwki na przykład, a co?
- Przecież Laura nie lubi oliwek - Riker usłyszał, że Ross się skrzywił. - Nigdy nie zrozumiem kobiet.
- Ross, o co chodzi?
- Jestem zajęty, oddzwonię.
Riker przez kilka sekund wpatrywał się w telefon. Ross w sklepie? To przekracza ludzkie pojęcie. Po co mu sałatka grecka? Blondyn zignorował setki zasuwających się pytań i wybrał numer do Rocky'ego.
- Stary, idziemy do kina?
- Nie mogę, Ell przykuł mnie do krzesła i nie pozwala wstać.
Chłopak złapał się za głowę i warcząc pod nosem zadzwonił do Rydel.
- Nie, nie dam rady. Wrócę późno. - Usłyszał i westchnął. Spróbował dodzwonić się do Ether, ale włączała się poczta głosowa.
No cóż, chyba zostałem tylko ja i moje myśli. Walnął się z powrotem na kanapę i zaczął liczyć odgłosy poruszających się wskazówek zegara.

*

- Jaka niespodzianka - zaśmiała się Esther spostrzegając Ansela za ladą w restauracji. Ubrany był w śmieszny firmowy kostium, a na głowie miał brzydką czapeczkę, przywołującą na myśl łódeczkę.
- Esther? Co ty tu... - Nie dokończył, bo blondynka mu przerwała.
- Co polecasz? - Zerknęła na menu niezbyt zainteresowana i od razu przeniosła wzrok na chłopaka. W jej oczach zatańczyły radosne ogniki. Chłopak zauważył je i również się uśmiechnął.
- Bruschettę z ricottą i truskawkami. - powiedział obserwując dziewczynę, która z chwili na chwilę wydawała się być coraz radośniejsza. Nie musiał się długo zastanawiać, żeby zgadnąć, że to z jego powodu. 
- W takim razie poproszę.
Po kilku minutach zaniósł jej do stolika zamówienie i przysiadł się na chwilę.
- Nie widziałem cię tu nigdy. - Uniósł brwi.
- Laura poleciła mi to miejsce. Mówiła, że obsługa jest tutaj wyjątkowa. - zaśmiała się melodyjnie, a Ansel wciąż nie spuszczał z niej wzroku. - No i jest.
Chłopak wrócił za ladę, a blondynka jadła jakiś czas w milczeniu, zachwycając się wybornym smakiem. Kiedy zostało jej ostatnie kilka kęsów zauważyła, że ktoś od dłuższego czasu się jej przygląda.
- Mam coś na nosie? - zawołała do Ansela, a ten przywołał ją do siebie gestem.
- Masz - odparł i starł jej z nosa kawałek pestkę truskawki. - Ale nie o to chodzi.
- A o co? - Zaintrygowana przechyliła głowę jak dziecko, co rozbawiło chłopaka.
- Słuchaj, za pół godziny kończę zmianę. Trzymaj to - Podał jej koktajl - i poczekaj na mnie.
Speszona spojrzała niepewnie na Ansela.
- Zabieram cię do kina - wybuchnął śmiechem - A myślałaś, że co? Że chcę cię zjeść?

***

Tyle ode mnie. Mam nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy. Dajcie znać, że żyjecie.
/Carmen