wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział 10

- To co, będziemy tak tu siedzieć i się nad sobą użalać? - zapytał po długiej chwili ciszy Ell. Widział, jak Laurze w oczach stają łzy i nie chciał dopuścić do ich wylewu. Dziewczyna nie odrywała wzroku od krańca stołu. Intensywnie nad czymś myślała.
- Przepraszam, jestem beznadziejna - mruknęła po kilku minutach milczenia.
Ell jęknął mimowolnie, widząc Laurę u dosłownym skraju wytrzymałości. Chciał jakoś pomóc, ale nie wiedział jak. Nie znał się zbytnio na kobietach. Gdy na jej zaczerwienionych policzkach zobaczył małe strugi łez, postanowił spasować. Wybiegł z kawiarenki wybierając numer do Rikera.
- Stary, dziewczyna mi tu płacze, co ja mam zrobić?! - Złapał się za głowę.
- Jaka znowu dziewczyna? Od kiedy to Rydel płacze? - Riker był wyraźnie zdziwiony.
- No chodzi mi o Laurę.
W słuchawce nastała chwila ciszy.
- Zaraz będę. Gdzie jesteś?

*

Jesteś żałosna.
Jesteś tępa.
Jesteś głupia.
Nikt cię nie kocha.
Wyliczankę Laury przerwał dźwięk dzwoneczka, oznajmiającego, że ktoś przekroczył próg kawiarni.  Gdy zobaczyła siadającego przed nią Rikera, pospiesznie otarła łzy rękawem. Chłopak siedział w ciszy tak długo, póki Laura nie zdecydowała się na rozmowę. A trochę to trwało.
- Coś się stało? - zapytała łamiącym się głosem. Odchrząknęła.
- Ty mi powiedz.
Laura westchnęła i wzięła łyk napoju.
- Takie tam babskie problemy. To tylko moje chore przewrażliwienie. - dodała, kiedy blondyn uniósł pytająco brwi.
- Chodzi o to, że przyszliśmy? Sorry, chcieliśmy dobrze.
- Nie. - Głos znów niepokojąco jej zadrżał.
- Laura. - Riker nie dawał za wygraną. Zrozpaczona brunetka nawet nie spostrzegła, że w drzwiach zawitał pewien blondyn.. Gdy spojrzała w surowe oczy Rikera, wszystkie uczucia ją opuściły.
- To tylko i wyłącznie moja wina. - załkała, wsadzając sobie pięść do ust, by stłumić szloch. Po chwili dodała:
- Rodzice zawsze za wiele się po mnie spodziewali. Od urodzenia byłam do kitu. Oh, Vanessa umie to, robi tamto, pracuje nad tym. A Laura, Laura wciąż żyje. - prychnęła. - Oh, patrz ile Vanessa ma przyjaciół. A z tobą Ansel ledwo wytrzymuje. - Ostatnie słowa wręcz wypiszczała. - Zostaw te książki, zostaw laptop, zostaw to cholerne pisanie piosenek. Zajmij się czymś realnym. Przestań myśleć tylko o sobie. Vanessa, pomóż jej, bo nie potrafi porządnie obrać ziemniaka. - Schowała twarz w dłoniach. - Nie chodzi o to, że mnie nie kochają. Na pewno kochają, ale na swój sposób. - dodała niezbyt przekonana.
- Laura...
- Nie, to naprawdę nie wasza wina. - Złapała Rikera za nadgarstek. - To wspaniałe, że tak o mnie dbacie. Nie jestem tego warta. Szczególnie Rossa. Za bardzo się dla mnie poświęca.
Wytarła zapuchnięte oczy, a na jej dłoniach pozostał cały poranny makijaż. Ledwo zauważyła, jak siada obok niej Ross.
- Każdy okazuje uczucia inaczej. - Podał Laurze chusteczkę. - Założę się, że chcieli cię tym po prostu zmotywować do działania.
- Gdyby mnie znali, to wiedzieliby, że takie zachowanie prędzej wpędzi mnie do grobu niż zmotywuje. - Laura uspokoiła się ostatkami sił.
- Moim zdaniem to niesprawiedliwe, że tak traktują Lau. - Wtrącił się znikąd Ellington.
- Z naszymi rodzicami też było różnie. - upomniał go Riker. - Dobra. Wracamy? - Spojrzał wyczekująco na brunetkę. - Vanessa została sama.
Szli w milczeniu. Prawdopodobnie chcieli pozostawić Laurę samą ze swoimi myślami. Nie był to dobry pomysł. Nieustanne myślenie nie jest dobre dla nikogo.
Brunetka wlokła się kilka metrów za chłopakami, nie chciała wracać. Już wolałaby pobiec w totalnie innym kierunku, ale wiedziała, że chłopcy i tak, i tak ją dogonią. Wpatrzona w swoje stopy nie zwróciła nawet uwagi, jak Ross odłączył się od Ella i Rikera i szedł w jej stronę, w pewnym momencie stanął i czekał. Brunetka nie patrząc przed siebie, wpadła na niego i dopiero wtedy zaczęła zwracać uwagę na otaczający ją świat. Spojrzała w górę i natrafiła na jego radosne oczy, pokiwała głową na nie i spuściła wzrok w dół. Blondyn przewrócił oczami, zdjął z siebie bluzę i założył jej na ramiona i pocałował ją w czubek głowy.
- Nie jest zbyt ciepło, a ty w samej piżamie. Jeszcze mi się przeziębisz.-Powiedział zmartwiony i  delikatnie za brodę podniósł jej głowę, i szeroko się do niej uśmiechnął.
- Przepraszam, Ross. Wiesz za ten dzisiejszy poranek.
- Ej, mała. Spokojnie. Zapomnij o tym, poza tym nic wielkiego się nie stało.- Rozłożył ramiona i w jednej chwili poczuł jak Laura delikatnie wtula się w niego, a on przygarnął ją do siebie mocniej. Całej akcji przyglądała się reszta towarzyszów.
- Daję 60 dolców, że za niedługo, będą razem.- Szepnął Ell i wyciągnął dłoń do Rikera,
- Umowa stoi.- Blondyn uścisnął rękę i drugą ręką przeciął je na znak zakładu.
Żeby nie było, że znowu interesują się nie swoimi sprawami odwrócili się i ruszyli w stronę najbliższej ławki.
Wracając do pary przyjaciół, którzy stali przytuleni na środku chodnika. Laura powstrzymywała łzy, lecz nici z tego, Ross poczuł coś mokrego na koszulce i odsunął się do niej. Wziął jej twarz w dłonie i delikatnie się uśmiechnął, kciukiem wytarł małe łzy na policzkach.
- Nie wiedziałem że jesteś tak emocjonalną dziewczyną.- Zaśmiał się i spojrzał w jej brązowe oczy.- Jesteś taka piękna, Lauro. Szkoda twoich łez, dlatego nie płacz, księżniczko. Ja wiem, cała sytuacja cię przerasta. Nie powinienem się wtrącać, przepraszam, zgłosiłem się bo chciałem ci pomóc. Ale teraz wrócimy do twojego domu i jak chcesz, to ja im powiem jak jest naprawdę.
- Nie, Ross. To wszystko tyczy się mnie, ja im wszystko powiem. Ale dziękuje za twoje chęci, ogromnie je doceniam.
Blondyn uśmiechnął się i objął dziewczynę ramieniem i skierowali się do chłopaków. Szli opowiadając przeróżne śmieszne historie, by w jakiś sposób poprawić Laurze humor. Teraz brunetka doceniła ich wszystkich. Ellington wysłuchał uważnie jej historii, Riker rzucił wszystko by przyjechać i zobaczyć co z nią. A Ross ciągle jest przy niej. Te wszystkie rzeczy robi tak dużo osób, a kiedyś robił to tylko Ansel. Co wieczór przychodzi do niej i opowiada jaki to super dzień spędził z Esther. Była zazdrosna, przecież to JEJ najlepszy przyjaciel. Ale wiedziała, że musi dać mu odetchnąć, niech poznaje nowych ludzi, dzięki blondynce on jest taki pełny energii. Tęskni za nim, ale nie przyzna się do tego, wstydzi się wyznawania swoich uczuć. Nim się zorientowała, byli już pod jej domem, westchnęła i złapała Rossa za rękę. Weszli do środka, a Laura z blondynem szli przodem. Gdy przekroczyli próg, brunetka nie wiedziała co ze sobą zrobić, czy uciec ale Ross mocniej ścisnął jej dłoń. Pozostaje powiedzieć prawdę, dam radę, przecież to banalne. Głośno westchnęła. co spowodowało, że wszyscy zwrócili na nią uwagę. Świetnie.
- Laura, słonko. Czy wszystko dobrze?- Ellen chciała ją przytulić, lecz ona wtuliła się w bok chłopaka.
- Nie, znaczy tak. Nie wiem.- skup się, Laura. Skup się!- Muszę wam coś powiedzieć. Wiem, rano przegięłam. Ale teraz chce wam wszystko wyjaśnić.- na chwilę przerwała i spojrzała po wszystkich.- Tak, Ross i ja jesteśmy parą.
Riker upuścił telefon.
Ellington siedział z otwartą buzią.
Ellen się popłakała.
Damiano podszedł do barku po alkohol, by uczcić święto.
Vanessa siedziała z chytrym uśmieszkiem, bo wiedziała że siostra pójdzie na taki plan.
A Ross stał z szerokim uśmiechem, nie wiedząc jak na to zareagować.
- Lau, czy my możemy pogadać na osobności?- wymówił przez zęby i szybko pociągnął brunetkę do jej pokoju. Wpuścił ją do środka i zamknął drzwi.
- Co ty sobie wyobrażasz, Laura no! Myślałem, że powiesz im prawdę! Mogłaś mnie uprzedzić! Nie wiem co ja mam teraz robić, jak się zachowywać! Co jeśli twój ojciec mnie nie polubi?! Co ja pocznę, co ja pocznę?- Ross kręcił się po pokoju, a brunetka jeździła za nim wzrokiem.- Niefajne zagranie, Laura. Niefajne! Może ja nie mam ochoty tego robić? Hm?
- Ale, Ross...
W tym momencie zaczął dzwonić telefon blondyna, burknął chwila i odebrał.
- No co jest, Rydel... No, u Marano, a co?... Co ty wygadujesz? Dobra. Coś wymyśle, siemka.
Chłopak zaśmiał się nerwowo, przeczesał włosy i schował ręce do kieszeni, Spojrzał w dół i zaczął kręcić kółka stopą po podłodze.
- Słuchaj Laura, heh. Jest sprawa.- zarumienił się i usiadł obok niej na łóżku.
- Dowiem się o co chodzi?- spojrzała na niego wyczekująco.
- Że tak powiem, odwołuje moje poprzednie słowa i pójdziemy na chwilę do mnie?- uśmiechnął się do niej i złapał za dłoń, nie czekając na jej odpowiedź, niezauważalnie wyszli z jej domu i ruszyli w stronę posiadłości Lynch'ów.
- Powiesz mi o co chodzi? O czym gadałeś z Rydel?
- Przyjechała do nas znajoma Rydel i moja była dziewczyna. Zerwaliśmy ponad rok temu, powodów jest masa, ale powiedziała mi, że po niej żadnej nie znajdę, że ona jest najlepsza, ale chyba najlepsza we wkurzaniu, ups.- Laura zaśmiała się pod nosem, a on jej zawtórował.- Śmiej się, śmiej. Ale chcę byś udawała przed nią moją dziewczynę, jasne?
- ''Nie wiem co ja mam teraz robić, jak się zachowywać!"- brunetka zaczęła go przedrzeźniać.
- Laura.
- "Co ja pocznę, co ja pocznę?"
- Lau.
- "Niefajne, zagranie Ross. Niefajne!"
- Laurusiu.
- "Może ja nie mam ochoty tego robić? Hm?"- Laura skrzyżowała ręce i próbowała nie wybuchnąć śmiechem.
- Rozumiem już, mam za swoje!
- Oj, głuptasie. Coś za coś, więc poudaje twoją dziewczynę.- pocałowała go w policzek i złapała za rękę, skręcając na ich działkę.
Przekroczyli próg domu i skierowali się do kuchni, gdzie siedziały dziewczyny.
- Cześć, wam.- Ross zwrócił na siebie uwagę, a zaraz po tym jego była rzuciła mu się na szyje, nie zwracając najmniejszej uwagi na złączone dłonie przyjaciół. W tej chwili Laura przekazała blondynce o ich planie, a ona szeroko się uśmiechnęła, pokazując kciuk w górę, że rozumie. Brunetka zgrywając zazdrosną dziewczynę, głośno chrząknęła i odsunęła nieznajomą od chłopaka.
- Jestem Laura, DZIEWCZYNA Rossa.- podkreśliła mocno słowo i wymusiła przyjazny uśmiech, wyciągając dłoń do brunetki.
- Courtney, była dziewczyna Rossa.- zignorowała ręke Laury i usiadła przy stole. Laura ścisnęła obie ręcę powodując ciche "ała" blondyna. Nikt tak nie będzie traktował, mnie, Laury Marie Marno. Nikt.

____________________
ZAWALIŁYŚMY WIEMY
prawie 3 miechy nas tu nie było
PRZEPRASZAMY Z CAŁEGO SERDUSZKA
ale zaczęłyśmy 2 lo i jest masakrycznie
piszcie co tam u was!
JEST TU KTOŚ JESZCZE???
kochamy was misiaczki nasze
Carmen i Szyś 
<333333