sobota, 10 grudnia 2016

Rozdział 11

* NOTKA NA POCZĄTEK: Nie mamy nic do Courtney. Jasne, shippujemy Raurę, ale szanujemy Court i jej imię/postać jest użyta po prostu dla wzbogacenia opowiadania. Rozdziały z nią nie będą miały na celu obrażania czy wyśmiewania jej, mimo że nie jest tu postacią do końca pozytywną.*

- Może coś przekąsimy? Wieki nie miałam w żołądku niczego jadalnego. - Westchnęła Courtney i wyrzuciła do śmieci paczkę po starych chipsach. - Niestety, sława nie pozwala mi na cywilizacyjne, że tak powiem, życie.
Laura zmarszczyła brwi i spojrzała z ukosa na brunetkę. Rydel wydęła usta i zmieszana potruchtała do kuchni przygotować jakiś posiłek. Ross natomiast stał z głupim uśmieszkiem niepewnie ściskając dłoń Laury.
- Sławy? Kim jesteś, jakąś tancerką klubową czy coś w tym stylu? Bo nie słyszałam o tobie. - Wzruszyła ramionami Laura rozsiadając się na kanapie. Blondyn spojrzał zdziwiony na Laurę.
- Jestem MODELKĄ. - warknęła, po czym uśmiechnęła się słodko. - Sesje zdjęciowe zajmują dużą część mojego życia. Pracowałam dla Nike'a, Chanel oraz kilku mniej znanych marek. Jednak czego się nie robi, by troszkę zarobić, prawda? - zmierzyła wzrokiem Laurę i jej dziurawe trampki.
Chwilę potem do pokoju weszła Rydel trzymając tacę z parującymi herbatami. W ostatniej chwili uratowała jedną przed wypadkiem parząc przy tym dłoń. W Laurze tymczasem się gotowało.
- Nie przypominasz modelki. - stwierdziła - Chociaż... Pozujesz jako anorektyczka? Albo reklamujesz szampon regenerujący przed rozpoczęciem kuracji?
Ross usiadł obok Laury wpatrując się w nią z pełnym opanowaniem. Gdy chciał upomnieć dziewczynę, do domu zawitał Ell. Ugryzł się w język i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.

*

- Coś cię boli? - zapytał Ell widząc Rydel, która okładała rękę lodem. Dziewczyna skrzywiła się jeszcze bardziej.
- Herbata mnie zaatakowała. Planowała ucieczkę, ale w ostatniej sekundzie ją powstrzymałam. A zaraz umrę z bólu. - Zamknęła zamrażalnik i wrzuciła pudełko po lodzie do zlewu. Ellington chwycił blondynkę za zdrową dłoń i ucałował ją lekko.
- Nie wierzę ci. Nikt nie miałby odwagi, a tym bardziej chęci, by od ciebie uciekać. - zaświergotał.- A jeżeli znajdują się jeszcze tacy buntownicy, to myślę że powinniśmy czym prędzej zapieczętować nasz związek małżeństwem, zanim coś bądź ktoś zabije cię bólem.
- Zabije bólem? Co ty miałeś z angielskiego? - Dziewczyna parsknęła śmiechem krzyżując ręce na piersi. Ell wyciągnął z kieszeni zgniecioną ulotkę, a Rydel uniosła brwi. Dłuższą chwilę zajęło mu doprowadzenie jej do porządku.
- Jakaś babcia poprosiła mnie o podwózkę. Jej rodzina prowadzi jedną z najbardziej prestiżowych organizacji ślubnych. Jak słyszała jak o tobie opowiadam to uznała, że to jest prawdziwa miłość czy coś tam., no i dała mi -50% na organizację u nich ślubu. - powiedział, a Delly oczy rozbłysły. - Zobacz, możemy się hajtnąć nawet w zamku! Alb...
Ell nie zdążył dokończyć. Rydel rzuciła mu się na szyję, a chłopak przyciągnął ją bliżej i uśmiechnął się. Cholera, ja to dopiero mam szczęście.

*

 Rydel poinformowała narzeczonego, że pójdzie jeszcze po ciastka z szafki i zaraz dojdzie do reszty. Ellington skierował się do salonu i przywitał Laurę pocałunkiem w policzek, co już skomentowała Courtney.
- Mój chłopak, już by zrobił z takim zachowaniem porządek.- Zarzuciła włosy na plecy.
- Nie przesadzaj, Ross nie może być zazdrosny o przyszłego szwagra!- Marano skrytykowała uwagę i powoli traciła cierpliwość do gościa Lynch'ów.
- Tak, czy inaczej mój by zwrócił uwagę.
- ,,Tak, czy inaczej mój by zwrócił uwagę".- Brunetka przedrzeźniła Court i przewróciła oczami. Zaraz po tym poczuła szturchnięcie przez Rossa, który szepnął, aby przestała. Co jeszcze bardziej zdenerwowało dziewczynę.
- Kochanie, odprowadzisz mnie potem do domu?- Lau wtuliła się w bok blondyna.
- Mam trochę rzeczy do zrobienia, al...
- Mój chłopak odprowadza mnie mimo wszystko.- Przerwała mu Courtney i upiła herbatę.
- Pewnie dlatego, żebyś trafiła do tego psychiatryka.- prychnęła Laura.
- Lau, proszę cię, przestań.- ponowny szept blondyna.
Ratliff siedział i zakrywał usta dłonią, aby nie wybuchnąć głośno śmiechem. Nie miał pojęcia, dlaczego Laura jest taka wredna dla Courtney, dlatego siedział cicho i czekał na więcej "rozrywki". Marano nie wytrzymała i wstała z kanapy, ruszyła z kubkiem do kuchni i niby niechcący potknęła się, a zawartość naczynia wylądowała na nowo poznanej dziewczynie.
- Czy ty do końca oszalałaś?!- krzyknęła Eaton.
- Następnym razem uważaj z kim zadzierasz, kochana.- Laura skrzyżowała ręce i uśmiechnęła się zwycięsko, Ell nie wytrzymał i po całym salonie rozniósł się jego donośny śmiech. Ross rozszerzył oczy i krzyknął, aby Rydel przyniosła jakiś ręcznik, a Laurę pociągnął za rękę do swojego pokoju.
- Mogę wiedzieć o co ci chodzi? Dlaczego jesteś taka chamska?
- Czy ty nie widzisz jej zachowania?! Nie słyszysz tego przechwalania się i pokazywania, że jest najlepsza? Może ciebie to nie wkurza, ale ja nie mogę ignorować takiego traktowania!- brunetka krzyknęła i skrzyżowała ręce.
- To nie znaczy, że masz wylewać na nią gorącą herbatę! Przedrzeźniać i cholera, wie co jeszcze! - Ross wrzasnął i uniósł ręce do góry.
- Ja chciałam po prostu dobrze! Chciałam odegrać tą rolę najlepiej jak potrafię, ale nie mogę gdy ktoś jest taki w stosunku do mnie! Nie możesz po prostu tego docenić albo postawić się w mojej sytuacji?! To nie po tobie ciągle jeździła! Po prostu proszę cię o zrozumienie, chociaż tego też pewnie nie potrafisz zrobić.- Laurze zaszkliły się oczy, pierwszy raz patrzył na nią z taką złością, pierwszy raz tak na nią krzyczał.
- I tu masz rację, nie potrafię tego ogarnąć, ona tylko wyrażała swoje zdanie, a ty naskakiwałaś na nią! Jesteś żałosna, tyle ci powiem.
- Ja jestem żałosna? To ty, jesteś żałosny! Jesteś dalej nią zaślepiony, pewnie dalej coś do niej czujesz.- prychnęła.- Czyli, co? Nasłuchałeś się historyjek od Vanessy, jaka to jestem beznadziejna? Że mam tylko jednego przyjaciela i wziąłeś mnie na litość?- Laurze łzy spływały po policzkach.- Powiem ci, że Ansel pokochał mnie taką jaką jestem, mimo że coś mi nie wychodziło wspierał mnie i próbował wszystko odkręcić. A ty, ty pojawiłeś się i spieprzyłeś wszystko.- Brunetka ruszyła w stronę drzwi, kiedy zadzwonił jej telefon. Po krótkiej rozmowie, rozpłakała się jeszcze bardziej i chwyciła za klamkę, lecz zatrzymał ją głos Rossa.
- Kto dzwonił i gdzie idziesz?
- Nie twój interes.- burknęła pod nosem.
- Gdzie idziesz, Laura.
- Do szpitala, dzwoniła Esther, coś z Anselem.- otworzyła drzwi, a blondyn złapał ją za ramię.
- Zawiozę cię, poczekaj.
- Nie chcę cię znać, Lynch.- Laura wyrwała mu się z uścisku i wybiegła z pokoju, i biegiem ruszyła w stronę szpitala.


Ross chwile po niej wyszedł z pokoju, pod którym stał Ell.
- Podsłuchiwałeś?- spytał blondyn, po czym przeczesał włosy.
- Wszystko słyszałem. Jedź za nią, stary.- brunet poklepał przyjaciela po ramieniu i poszedł w stronę jego i Delly pokoju. Zszedł na dół i słyszał krzyki dochodzące z kuchni, po cichu podszedł i stanął w progu, i zaczął nasłuchiwać.
- Ta dziewucha, jest jakaś psychiczna!- wrzasnęła Court, czyszcząc ubrudzone ubrania.
- Nie mów tak o Laurze.- powiedziała blondynka podając jej kolejny ręcznik do wytarcia.
- Żartujesz sobie, Rydel? Jak mam mówić o świrusce, która zniszczyła moją ulubioną bluzkę i była dla mnie taka bezczelna.
- Sama nie zachowywałaś się dobrze, w jej stosunku, więc dostałaś za swoje.- Delly wzruszyła ramionami i delikatnie się uśmiechnęła, cieszyła się że ktoś w końcu pokazał Eaton, że nie jest królową świata.
- Bo ja mogę. Jak Ross mógł polecieć na taką dziwaczkę.
Blondyn przysłuchując się temu wszystkiemu, pożałował kłótni z Laurą. Pożałował, że nie zauważył racji brunetki. Pożałował wypowiedzianych słów do niej. Oh, na jakiego on idiotę wyszedł! Nabuzowany emocjami, wkroczył do kuchni.
- Nie mów tak o mojej Laurze. Ona jako moja przyjaciółka potrafi dać mi wiele, ty jako dziewczyna nic nie byłaś w stanie dla mnie poświęcić, dla ciebie ważniejsze były jakieś durne sesje, niż ja. I teraz zdziwienie, bo Lau nie jest moją dziewczyną? Nie obchodzi mnie to, że miałaś rację, bo nikogo po tobie sobie nie  znalazłem, ale jak już znajdę na pewno to będzie o wiele lepsza osoba od ciebie. A teraz wybaczcie, ale muszę jechać starać się o wybaczenie u świetnej dziewczyny, z której powinnaś brać przykład, Eaton.- obrzucił ją ostatnim, pełnym negatywnych emocji spojrzeniem i wyszedł z domu do garażu. Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę szpitala w centrum, myśląc co powiedzieć Laurze.

*
 *wcześniej*
- Ten film był ge-nial-ny. - krzyknęła Esther wychodząc z sali kinowej. - Nigdy nie widziałam czegoś takiego. A ten facet to dopiero fajny koleś. - Rozmarzyła się.
- Niby czemu? Bo kupił jej chomika? - skrzywił się Ansel cały czerwony na twarzy.
- Bo uratował jej życie? - Blondynka spojrzała na chłopaka, który wyglądał jakby spalił się na słońcu. - Coś ty taki kolorowy? Zawstydziłeś się czy co?
Ansel podparł się o pufę stojącą przy przejściu do toalety i niepokojąco się zachwiał.
- Jak... jaką colę zamówiłaś?
- Normalną, a co? - Esther podeszła bliżej gotowa do złapania gibiącego się chłopaka, jednak ten ze śmiechem złapał ją za dłoń.
- Nic, nic. Myślałem, że dostałem atak, ale chyba nic z tych rzeczy.
Esther stanęła wryta i poczekała aż chłopak zauważy, że ta za nim nie idzie. Brunet zmierzył ją pytającym spojrzeniem.
- Jaki atak? Jesteś chory? Czemu nic nie mówiłeś? Mogłam cię zabić? Wszystko już ok? Nie masz mdłości? Nie chce ci się wymiotować? Jeny, jaka jestem głupia. Co ci? - Niekończący się potok słów wypłynął z ust dziewczyny. Ansel zerknął na zmartwioną blondynkę i fala ciepła zalała jego ciało.
- Po prostu mam niezbyt poważną nietolerancję glukozy. Nie cukrzycę, nic z tych rzeczy.
- Niedocukrzenie, tak? Czytałam o tym. Ale i tak mogłam coś ci zrobić. Dlaczego nic nie mówiłeś?! Chcesz żebym cię zabiła? Nie stać mnie na pogrzeb ani na trumnę, co ty sobi... - Dziewczyna zamilkła widząc twarz Ansela, która niebezpiecznie blisko się do niej zbliżyła.
Chłopak z całych sił zapragnął uciszyć Esther w tylko sobie znany sposób, jednak nagły ucisk w sercu uniemożliwił mu to. Zgiął się w pół i film mu się urwał. Blondynka zakryła dłonią usta. Odzyskując chwilowo świadomość, czym prędzej złapała za telefon.
- Mówi Esther Matthews, chłopak z atakiem hipoglikemii zemdlał i nie oddycha. Proszę przyjechać pod kino przy placu głównym.

__________
hejeczka ❤
co tam u was słychać?
Ogólnie znowu troszkę nas nie było, więc z całego serduszka przepraszamy
ale pewnie teraz rozdziały będą tak dodawane przez nadmiar nauki ehh
kochamy was mocniutko, wysyłamy buziaczki
zapraszamy do komentowania! ❤