poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział 6

- Ross?
Laura niezbyt dyskretnie zakrztusiła się piciem, a chcąc to ukryć, zrobiła się czerwona jak piwonia. Tłumiła w sobie powietrze pomieszane z drinkiem, a Ansel mierzył a to ją, a to Rossa podejrzliwym wzrokiem.
- Kto to? - zapytał zmieszany brunet widząc dziwne reakcje dwójki wyżej wymienionych. Ci jednak pogardzili udzieleniem odpowiedzi, obdarzając spojrzeniem wszystko znajdujące się w pomieszczenie prócz siebie samych. Próbując trochę ocieplić zdecydowanie zbyt gęstą atmosferę, Esther zaproponowała wspólny grupowy taniec. Zero reakcji. Mimo panującego gwaru zdawać by się mogło, że słychać przysłowiowe świszczenie świerszczy.
- No dobra - warknął zdenerwowany Ansel tą całą dziecinadą - Może rzeczywiście potańczymy? - zwrócił się do blondynki i odchodząc z nią pod ramię, posłał Laurze pełne pogardy spojrzenie. Dziewczyna spróbowała telepatycznie przekazać chłopakowi słowa w stylu "NIE WAŻ SIĘ MNIE ZOSTAWIAĆ", ale ten albo jej nie usłyszał, albo miał gdzieś jej stres sięgający zenitu.
W tle grała właśnie piosenka Bang Bang, kiedy Ross odchrząknął chcąc przerwać najbardziej niezręczną z niezręcznych ciszy.
- A więc... - zaczął, lecz cały trud włożony w te słowa poszedł na marne, gdyż w środku zdania roześmiana Esther wyciągnęła blondyna na parkiet, a jego miejsce zajął czerwony Ansel.
- Już za dużo alkoholu? Dopiero weszliśmy - mruknęła poddenerwowana Laura. Ten jednak tylko wybuchnął śmiechem prosto w twarz dziewczyny, na co ta, wyjątkowo zniesmaczona, pomogła jego klepkom wrócić na miejsce dzięki solidnemu ciosowi prosto w czoło. - Taka jestem zabawna, tak?
- Laura, czemu ty masz metalowe pięści jak jakiś Iron Man - zawołał łapiąc się za brew - A tak w ogóle to tak, jesteś śmieszna. Twoja koleżaneczka właśnie przybliżyła mi cała historię z Rossem. Niezła jesteś.
- Zamknij się, albo cię zabiję. - powiedziała tak poważnie, że nawet siedzący w stoliku obok pryszczaty chłopak pobladł ze strachu.
Minęła druga godzina od wejścia do klubu, a Laura siedzi totalnie znudzona, popijając swoją colę. Przed nią siedział Ross, który nie miał bladego pojęcia jak rozpocząć konwersację z brunetką. A Ansel i Esther zatopieni w swoich spojrzeniach, tańczący wolnego, pijani jak cholera. Po minięciu kolejnych pięciu minut Laura przejechała wzrokiem po parkiecie pełnym ludzi, po czym swój wzrok zatrzymała na Rossie. Obiecała sobie poprawę, nowe znajomości, a tymczasem ma koło siebie drugą osobę i nie potrafi się do niej odezwać. Przyjęła do wiadomości, że skoro ich rodzeństwo się spotyka, oni będą się dość często widywali. No, chyba że znajdę dobre wymówki,hehe. Brunetka głośno westchnęła, czym zwróciła uwagę chłopaka.
- Przejdziemy się?- wypaliła, po czym na niego spojrzała z delikatnym uśmiechem. Blondyn odwzajemnił uśmiech i przytaknął, po czym wyciągnął do niej ramie, za które ona niepewnie złapała. Bardzo powolnym krokiem skierowali się do domu Marano. Przez pierwsze cztery minuty po wyjściu z klubu panowała między nimi cisza, która nie należała do tych najprzyjemniejszych. Gdy odeszli na taką odległość gdzie muzyka nie była słyszalna, Ross kątem oka spojrzał na towarzyszkę. Nie spodziewał się, że Vanessa ma aż tak ładną siostrę.
- Więc jesteś Laura, siostra Vanessy, a dowiem się czegoś więcej?- zagadał z uśmiechem.
- Ogólnie mam 21 lat, studiuję pedagogię i w sumie interesuje się muzyką. A ja usłyszę coś o tobie?
- Jestem w tym samym wieku co ty, tańczę, śpiewam i komponuję.
Słowa chłopaka tak zainteresowały Laurę, że wpatrywała się w niego jak w obrazek. Nie wierzyła, że Vanessa ukrywała go przez tyle czasu. Zdawało jej się, że mają tyle ze sobą wspólnego, że znajdą wspólny język. Zauważyła, że gdy Ross nie jest otoczony staje się bardziej rozmowny.
- Wiedziałeś o związku swojego brata?
- Niestety nie, w ten dzień gdy przyszłaś do nas miałem poznać Vanessę, na początku myślałem że ona to ty, potem zmarnowałem poznanie prawdziwej dziewczyny Rikera.- zaśmiał się i wolną ręką przeczesał włosy.
Szli dobrą godzinę i nie odczuwali bólu stóp czy wieczornego chłodu. Stanęli przy drzwiach domu brunetki i żadne z nich nie wiedziało jak się pożegnać. I pytanie czy w ogóle chcieli to zrobić. Podczas drogi wymienili się numerami. Ich rozmów nie było końca, a Laura cieszyła się że poznała kogoś innego niż tylko Ansel. Pocałowała Rossa w policzek i szybko schowała się do domu. Sama nie wiedziała skąd u niej taka pewność. Chyba za dużo alkoholu, Laura. Za dużo! Karciła się w myślach, idąc do swojego pokoju. Zapomniała o fakcie że nie wypiła ani jednego drinka. Za to blondyn z uśmiechem na twarzy skierował się w stronę domu, wspominając miłą rozmowę z nowo poznaną koleżanką. Podszedł pod drzwi swojego domu i próbował powstrzymać szeroki uśmiech, wkradający się na jego usta. Chwycił za klamkę i wszedł do środka, zdjął trampki w przedpokoju, i skierował się w stronę salonu. Zobaczył tylko swoją starszą siostrę oglądającą bajki na Disney'u.
- Cześć, Rydel.
- Hej, co tak wcześnie?
- Jakoś głowa mnie rozbolała, więc lecę spać. Dobranoc.- dał jej buziaka w policzek i poszedł na górę do swojej sypialni.

*

Kolejny monotonny, poniedziałkowy poranek. Laura wstała godzinę przed budzikiem i skierowała się do kuchni. Przyszykowała swoją ulubioną jajecznicę ze szczypiorkiem i poranną kawę na przebudzenie. Po zjedzeniu śniadania i schowania naczyń do zmywarki, powolnym krokiem wróciła do pokoju. Ubrała się w wybrany wczoraj strój i poszła do łazienki, by zrobić delikatny makijaż i ogarnąć włosy. Gdy wybiła 8 założyła swoje czarne trampki, chwyciła torebkę i wyszła z domu. Wyprowadziła z garażu rower, wsiadła na niego i pojechała na wykłady.
O dziwo na żadnym z trzech wykładów, wykładowcy jej o nic nie spytali. Zadowolona, że już koniec zajęć wyszła z budynku i wróciła do domu. Otworzyła drzwi, weszła do środka, odłożyła klucze na półkę, zdjęła trampki i odetchnęła z ulgą. Usłyszała głośne burczenie w brzuchu, co oznaczało, że jak zwykle po zajęciach jest bardzo głodna. Poszła do kuchni, gdzie spotkała swoją siostrę, nakładającą zapiekankę makaronową.
- Hej, Lau. Co cię wzięło na rower?- zaśmiała się czarnowłosa. Odkąd pamięta jej młodsza siostra, nigdy chętnie nie jeździła z obawy na ruch drogowy.
- W sumie tak jakoś wyszło.- uśmiechnęła się delikatnie.
- Dzisiaj mam imprezę pożegnalną szefa, więc idziesz ze mną, dobrze?- spytała niepewnie Vanessa.
- To że byłam już na jakiejś imprezie, nie oznacza to, że to polubiłam.
- Laura, proszę cię, wyjdź od czasu do czasu gdzieś ze mną.-  Van powiedziała to z takim wyrzutem, że brunetka oderwała wzrok od prawie pustego talerza, westchnęła.
- Dobrze, niech będzie pójdę tam.

*
Laura siedziała w ogromnej sali, przy stoliku w kącie. Patrzyła na tych wszystkich dobrze bawiących się ludzi. Było ich ponad stu jak nie dwustu. Zaczęła grzebać widelcem w grubym kawałku szarlotki i nie zwracała uwagi na głośne otoczenie. Chciała żeby był tutaj ktoś kogo zna, z kim mogłaby pogadać, oczywiście oprócz Vanessy.
- Można?- usłyszała męski głos i spojrzała w górę.
- Jasne, siadaj Ross.- uśmiechnęła się.
- Jestem Riker.- zaśmiał się blondyn, a brunetka spaliła buraka.
- Wybacz, jesteście bardzo podobni.
- Rozumiem. Mogę wiedzieć dlaczego siedzisz tutaj, tak sama? Nie bawisz się?
- Nie lubię tego typu imprez.- zaśmiała się nerwowo i chciała kontynuować, lecz chłopak jej przerwał.
- To tak jak ja, ale dlaczego tutaj siedzisz?
- Jakby to powiedzieć, chcę uszczęśliwić Vanessę, robię to dla niej.- uśmiechnęła się.
- O! Kolejna rzecz wspólna.- uśmiechnął się i wyciągnął w jej stronę dłoń.- Zatańczysz?
Laura delikatnie chwyciła za nią i ruszyli na parkiet. Starsza Marano patrzyła na to z uśmiechem, była zadowolona, że jej chłopak stara się o uznanie u jej siostry.
- Mam nadzieję, że przyjdziesz odebrać futerał od gitary, wiesz gdzie mieszkam, więc zapraszam serdecznie.
Laurze na samo wspomnienie tamtego dnia, chciała od niego uciec, ale cieszyła się, że chłopak z tego żartuje. Postanowiła szybko zmienić temat.
- Kochasz ją?
- Ponad wszystko.
- Nie skrzywdzisz jej?
- Nie śmiałbym.
____________________
ELO MELO 3 2 0 IKS DE
Tak przyznaje się, ja Sylwia próbuje być fajna ehehe
Dziękujemy za ostatnie 8 komentarzy, jesteście superhiperekstra
Mamy nadzieję że rozdział się podoba
Raura gadała ze sobą WOOOOO
Rozdział pisany na telefonie, więc przepraszamy za jakiekolwiek błędy!!
( PS nie mam zamiaru pisania książki, wątpię by ktoś ją w ogóle przeczytał, ale kochane pytanie aw)
pozdrawiamy
kochamy
/Szylwietka i Karmen Not (hehehehe)


poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział 5

Wczorajszy wieczór, pełny wrażeń. Laura cała nabuzowana wróciła do domu i zamknęła się w pokoju. Nie zwracała nawet uwagi na pukanie do drzwi, wiedziała że to Vanessa chce z nią pogadać, ale nie miała na to ochoty. Wkurzyło ją to, że jej starsza siostra ma chłopaka, a ona nic o tym nie wie. Ma świadomość, że nie mają zbyt dobrego kontaktu, ale należało jej się trochę zaufania. A zwłaszcza od własnej, rodzonej siostry. Napełniona emocjami, przebrana w piżamę, zgasiła światło i położyła się spać.

*
Nastąpił sobotni ranek. Godzina 8 rano. Laura otworzyła zaspane oczy, po czym je przetarła. Wstała leniwie z łóżka i przeciągnęła się. Wiadomość, że zostaje w domu i nie idzie na wykłady, pierwszy raz w życiu ją zasmuciła. Musi siedzieć z Vanessą, z którą aktualnie jest pokłócona. Podeszła do szafy, wybrała strój na dzisiaj i skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, gdy wyschła ubrała się. Nałożyła fluid, puder i pomalowała rzęsy. Włosy związała w wysokiego kucyka. Wyszła z łazienki do pokoju i włożyła piżamę pod poduszkę. Robiła wszystko by opóźnić wyjście z pokoju. Gdy poczuła, że jest bardzo głodna, westchnęła i wyszła. Delikatnie stąpała po panelach i przysłuchiwała się, czy czasem Vanessa nie jest w pobliżu. Gdy spostrzegła, że nie ma jej w drugiej łazience, jej pokoju czy salonie, miała nadzieje, że w kuchni też jej nie spotka. No tak, nadzieja matką głupich. Jak tylko przekroczyła próg, zobaczyła czarnowłosą przy stole.
- Hej.- mruknęła pod nosem.
- Cześć, Lau.- powiedziała z uśmiechem. Jak ona może się uśmiechać?
Zaczęła wyciągać potrzebne składniki na omleta, gdy Vanessa się zaśmiała. Brunetka zdziwiona odwróciła się do niej.
- Zrobiłam ci kanapki, są w lodówce.
Laura z wymuszonym uśmiechem schowała jajka, mleko, mąkę i wyjęła talerz z przygotowanym śniadaniem. Wyjęła kubek i nalała sobie soku. Usiadła na drugim końcu stołu i nie zwracała uwagi na siostrę.
- Co ty taka nie w humorze? W ogóle dawno nie widziałam cię z Anselem, coś się stało?- zagadywala Vanessa, powoli popijając kawę. W Laurze już powoli buzowało, dlaczego ona odstawia takie szopki, czy ona serio nie widzi, że coś jest nie tak?- Halo? Ziemia do Laury!
- Ile jesteście razem?- brunetka spojrzała złowrogo na siostrę, oczekując szybkiej odpowiedzi.
- Pięć miesięcy...- szepnęła Van, która wiedziała, że ta rozmowa źle się skończy.
- Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? Oh, przepraszam. Może chciałaś to ukrywać do waszego ślubu?! Ah, czy może to też byś przede mną zataiła? Myślałam, że chociaż trochę mi ufasz i jesteś w stanie powiedzieć mi, że masz chłopaka.
- Ufam ci, Lau. Tylko zrozum mnie. Nie okazywałaś żadnych emocji, kiedy chciałam ci to powiedzieć. Zlewasz mnie cały czas! A tak nagle interesuje cię moje życie?
- Od zawsze mnie interesowało.
Laura rzuciła jej ostatnie spojrzenie, odstawiła talerz do zmywarki, po czym wyszła z domu. Skierowała się wolnym krokiem do parku. Minęły już cztery dni od jej kłotni z Anselem, a oni dalej się do siebie nie odzywają. Cholernie za nim tęskniła, nie wiedziała co ma zrobić, by on jej wybaczył. Zwalała ciągle na niego winę, a dopiero sama zauważyła jak swoim zachowaniem go krzywdziła. Teraz doceniła jego rolę w jej życiu, że nawet przez jej humorki zawsze przy niej był. Zawróciła się i podeszła pod drzwi jego domu. Wahała się czy zapukać, ale strach przed tym, że on nie chce jej widzieć wygrał i już chciała odchodzić, gdy drzwi się otworzyły. Przerażona odwróciła wzrok w tamtą stronę i zobaczyła jego. Opierał się o witrynę ze smutnym wyrazem twarzy.
- Oh, Ansel.- w jej oczach pojawiły się łzy i rzuciła się chłopakowi na szyję.- Tak bardzo cię przepraszam.
- Już dobrze, piękna. Tęskniłem.- mocniej ją przytulił.

*
Sobota u Lynch'ów w pewnym stopniu rozpoczęła się jak zwykle. Wspólne śniadanie i rozmawianie o planach na dzisiejszy dzień. Tylko jeden członek rodziny siedział cicho i dubał widelcem w swoim omlecie biszkoptowym. Ross od czasu do czasu zerkał na uśmiechnięte twarze rodzeństwa czy rodziców. Jak zwykle nie zwracali na niego uwagi, chyba że z prośbą o podanie czegoś. Chciał wstać od stołu i pójść zamknąć się w pokoju, ale nie chciał robić przykrości swojej matce. Kochał ją i doskonale wiedział że ona jego, nawet gdy on podniesie na nią głos lub popełni błędy. Podziwiał ją jak wspaniale każdego z nich wychowała, jak cudownie przekazała im wiedzę o świecie i pomogła odnaleźć pasję. Dzięki niej Ross gra na gitarze, Riker występuje w Dancing with the stars i można tak dalej wymieniać. Dopiero teraz zauważył jak wszyscy się w niego wpatrują.
- Mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytał z lekka zmieszany.
- Pytaliśmy się czy podoba ci się pomysł wyjazdu do Las Vegas.- Rydel spojrzała na niego z błyskiem w oku. Oczywiście chciał odpowiedzieć nie, ale nie mógł zrobić przykrości swojej rodzinie. Właśnie tego w sobie nie lubił, zrobiłby wszystko by osoba nie miała zawodu na nim.
- Tak, pewnnie jedźmy tam.- uśmiechnął się i spuścił wzrok. Gdy kątem oka zauważył, że Stormie wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze, szybko zaproponował pomoc i zgarniał kubki po herbacie. Wszedł za kobietą do kuchni i włożył naczynia do zlewu, to samo uczyniła Stromie. Podwinął rękawy i spojrzał na matkę.
- Dzisiaj ja pozmywam.- delikatnie się uśmiechnął co kobieta od razu odwzajemniła.
- Dobrze, synku.- przytuliła Rossa do siebie, co go bardzo zaskoczyło ale przygarnął ją mocniej.

*
Godzina 20:30, dom Marano. Laura stała przed lustrem i dokonywała ostatnich poprawek w wyglądzie przed przyjściem Esther. Blondynka jakimś cudem przekonała dziewczynę na pójście do klubu. Obie miały przyjść z osobą towarzyszącą, taki był plan Esther. Laura pogodzona z Anselem od razu o nim pomyślała i szybko zaproponowała wspólne wyjście na co chłopak się zgodził. Wybiła 20:40 i zabrzmiał dzwonek do drzwi, które szybko poszła otworzyć. W progu ujrzała bruneta, więc szybko się do niego przytuliła.
- Oj, cholernie mi tego brakowało.- zaśmiał się.
Laura zaczęła powoli zbierać się do wyjścia, zgarnęła torebkę, założyła tradycyjnie trampki i ostatni raz poprawiła włosy. Wyszli z domu brunetki i wsiedli do auta Ansela. Z Esther mieli się spotkać na miejscu. Gdy dojechali, szybko znaleźli miejsce do zaparkowania. Stanęli w kolejce do klubu, która nie była aż taka duża, więc niecierpliwej Laurze udało się w niej ustać. Gdy weszli do środka brunetka szybko odnalazła przyjaciółkę wzrokiem, złapała Ansela za rękę i zaczęła przepychać się przez tłum.
- Hej, Es.- pocałowała blondynkę w policzek na przywitanie.
- Hejka, Lau.
Przedstawiła Ansela dziewczynie, a ten jako prawdziwy dżentelmen ucałował jej dłoń, czym spowodował rumieńce na jej twarzy.
- Mój znajomy poszedł do toalety, zaraz będzie.
Jak powiedziała Esther, tak było. Do ich stolika podszedł dobrze znany Laurze- blondyn.
- Ross?
________________
HEEEJKA
kolejny rozdział dodany, juhu
PRZEPRASZAM ŻE JEST KRÓTKI, DOSKWIERA MI BRAK WENY KURCZE
co tam u was misiaczki?
PRZEPRASZAM NAJMOCNIEJ ZA BŁĘDY (pisałam na telefonie eh)
PS kto zostawi po sobie jakiś znak jest fajny (i tak jesteście lel) ale chce wiedzieć ile was jest ehe
/Wasza kochana Sylwiaaaa